- Strona główna
- Własność intelektualna od (zupełnych) podstaw
- Własność intelektualna od (zupełnych) podstaw – prawo autorskie
Własność intelektualna od (zupełnych) podstaw – prawo autorskie
Dobrem niematerialnym chronionym przez prawo autorskie jest utwór. To kluczowe pojęcie, które jednocześnie sprawia bardzo wiele kłopotów. Prawnicze rozumienie utworu nie jest całkiem zbieżne z tym, jakie znaczenie nadaje się pojęciom „dzieło sztuki” czy „utwór artystyczny”. Są utwory niebędące dziełami sztuki (obecnie to nawet większość utworów!) i dzieła sztuki niechronione prawem autorskim.
W polskim prawie utworem jest wynik działalności twórczej o indywidualnym charakterze. By nie było zbyt łatwo – ani „twórczość”, ani „indywidualny charakter” nie zostały jednak zdefiniowane. Jedna z wiodących koncepcji przyjmuje, że wytwór ma charakter twórczy, gdy jest nowy z perspektywy twórcy (w uproszczeniu: nie jest skopiowany). Z kolei o indywidualnym charakterze możemy mówić, gdy wytwór jest „statystycznie jednorazowy”, nieschematyczny, jest wynikiem skorzystania ze swobody twórczych decyzji. I to wszystko – utworu nie trzeba rejestrować, podpisywać ani dochowywać żadnych innych formalnych kroków. Wystarczy, by został ustalony, czyli uzewnętrzniony tak, by mogły zapoznać się z nim osoby inne niż twórca.
W praktyce w wielu przypadkach nie musimy zastanawiać się nad problemami z definicją utworu. Nikt przecież nie będzie kwestionował, że powieści Olgi Tokarczuk czy filmy Andrzeja Wajdy są chronione prawem autorskim. Kłopoty pojawiają się w przypadkach granicznych. W praktyce sądy nie wymagają jednak wiele, by uznać coś za utwór. W ostatnich latach gorące spory toczyły się wokół czysto użytkowych wytworów, takich jak składany rower, ekspertyzy techniczne czy wzór klosza. Prawo autorskie nie chroni jednak wytworów, w których nie odbija się twórcza działalność człowieka. Oznacza to, że „dzieła” wytworzone przez naturę albo przez generatywną sztuczną inteligencję nie będą chronione wcale. Inaczej będzie, gdy siły przyrody, czy też generatywna sztuczna inteligencja, zostaną wykorzystane przez twórcę jedynie w roli narzędzia, ale to człowiek będzie używał ich, by zrealizować swoje twórcze decyzje.
Prawo autorskie nie chroni też idei i pomysłów jako takich, a jedynie sposób ich wyrażania. Przykładowo: o ile sam sposób przygotowania jakiejś potrawy (nawet bardzo oryginalny!) byłby niechronioną ideą, to przedstawienie go w twórczy i indywidualny sposób może być już utworem. Podobnie utworem nie będzie sam „pomysł na biznes”. Jeśli ktoś wykorzysta tylko pomysł, nie przejmując formy wyrażania, nie naruszy praw autorskich. Choć reguła wydaje się prosta, wyznaczenie ścisłej granicy między niechronioną ideą a chronionym sposobem wyrażenia jest zapewne niemożliwe. Przykładowo: nikt nie ma monopolu na powieści fantasy, w których szlachetne elfy walczą ze złymi orkami. Ale jeśli zaczniemy dodawać kolejne elementy i okaże się, że fabuła naszej powieści niebezpiecznie zbliża się do „Władcy pierścieni” Tolkiena, trudno będzie mówić, że przejęliśmy tylko niechroniony pomysł.
Dokładna treść prawa autorskiego różni się w poszczególnych krajach. W Polsce obok siebie funkcjonują autorskie prawa osobiste i majątkowe. Te pierwsze zawsze przysługują twórcy. Innymi słowy, zawsze będą należeć do człowieka, który wniósł twórczy wkład w powstanie utworu. Tutaj znajdziemy uprawnienia tradycyjnie kojarzone z prawem autorskim, czyli przede wszystkim szeroko rozumiane prawo do autorstwa. Twórca może zatem oczekiwać od innych uznania autorstwa danego utworu, nieprzypisywania sobie autorstwa, a także oznaczenia autorstwa w wybrany przez siebie sposób. Do praw osobistych należą też prawo do nienaruszalności treści i formy utworu, rzetelnego wykorzystania, decydowania o pierwszym udostępnieniu utworu publiczności, a także nadzoru nad korzystaniem z utworu. Praw osobistych nie można się pozbyć. Nie wygasają też ze śmiercią twórcy – prawo autorskie przewiduje szczególne zasady ich wykonywania w takim przypadku.
Dużo ważniejsze dla obrotu gospodarczego są autorskie prawa majątkowe. Mają zapewnić twórcy – albo innemu uprawnionemu, czyli aktualnemu „właścicielowi” – wyłączność korzystania z utworu i rozporządzania nim, a także wynagrodzenie. W praktyce oznacza to możliwość sprawowania kontroli nad tym, czy, przez kogo i w jakim zakresie utwór jest kopiowany i rozpowszechniany. Zastanówmy się, co można zrobić z utworem plastycznym, takim jak obraz. Możemy go zwielokrotnić: namalować kolejną kopię, zeskanować oryginał, sfotografować go, wydrukować kolejne reprodukcje na pocztówkach. Możemy sprzedać lub udostępnić oryginał albo kopie. Możemy też rozpowszechnić utwór, wystawiając go w galerii, pokazując w telewizji czy umieszczając w Internecie. To wszystko sposoby korzystania, które można kontrolować, powołując się na majątkowe prawa autorskie. Obojętne dla prawa autorskiego będzie w zasadzie tylko samo patrzenie na utwór. Ale jeśli aby na utwór popatrzeć, musieliśmy najpierw wytworzyć kopię (np. pobrać plik z Internetu a dysk swojego komputera), doszło do zwielokrotnienia, które obojętne już nie jest…
Nietrudno zauważyć, że zbyt silne prawo autorskie byłoby po prostu groźne. Wyobraźmy sobie świat, w którym „na wszystko trzeba zgody” – od pożyczenia książki znajomemu po przytoczenie fragmentu cudzego utworu. Równowagę między prawem autorskim a prawem dostępu do dóbr kultury, swobodą wypowiedzi czy prawem do nauki mają zapewnić przepisy o dozwolonym użytku. Tu znajdziemy całą mozaikę regulacji dotyczących takich zagadnień, jak użytek osobisty, prawo cytatu czy korzystanie z utworu w celach edukacyjnych i naukowych. Ważnym mechanizmem jest także wyczerpanie prawa wprowadzania do obrotu. Jeśli materialna, czyli nie-cyfrowa kopia utworu trafiła zgodnie z prawem na rynek (np. została sprzedana w księgarni), dalszy obrót tym konkretnym egzemplarzem nie wymaga już zgody. Można zatem sprzedać go dalej w antykwariacie. Jednak powołując się na wyczerpanie, nie usprawiedliwimy zeskanowania książki i rozpowszechnienia jej elektronicznej wersji w Internecie.
W przypadku autorskich praw majątkowych (dla osobistych nieco mniej) kluczowe znaczenie mają umowy. Majątkowe prawa autorskie można przenieść – odpłatnie lub za darmo. Polskie prawo autorskie nie należy tu do najbardziej przyjaznych regulacji w tym sensie, że określa dla umów przenoszących majątkowe prawa autorskie kilka wymogów formalnych. Do najważniejszych należy konieczność zachowania formy pisemnej (w praktyce: umowa musi mieć postać dokumentu z własnoręcznymi podpisami) lub jej równoważnika (umowa w postaci elektronicznej, z kwalifikowanymi podpisami elektronicznymi), a także konieczność odpowiedniego dokładnego zdefiniowania zakresu przenoszonych praw. Bez przenoszenia praw można zezwolić komuś na korzystanie z utworu. Wówczas zawieramy umowę licencyjną, która może mieć charakter wyłączny lub niewyłączny.
W przypadku naruszenia praw autorskich uprawniony ma dwie możliwości. Po pierwsze, może dochodzić swoich praw na drodze cywilnej, domagając się zwłaszcza zaniechania dalszego korzystania z utworu i zapłaty odszkodowania. Nie wchodząc w szczegóły: najczęściej i najłatwiej dochodzić tu kwoty równej dwukrotności wynagrodzenia, które byłoby należne, gdyby naruszycielowi udzielono odpłatnej licencji. Naruszenie praw autorskich może też wiązać się z odpowiedzialnością karną. Wreszcie, coraz większe znaczenie mają pozasądowe metody egzekwowania praw – szybsze i z tego punktu widzenia na pewno skuteczniejsze, ale grożące powstaniem „równoległego świata”, w którym praktyka staje się ważniejsza od pisanego prawa. Zjawisko to jest widoczne zwłaszcza na dużych platformach internetowych, które wdrażają mechanizmy umożliwiające żądanie zablokowania czy „demonetyzacji” treści, które zdaniem uprawnionych naruszają prawa autorskie.
Współczesne prawo autorskie to młoda, ale dynamiczna dziedzina prawa. W tak krótkim wstępie można było pokazać jedynie najważniejsze cechy, ale diabeł – jak zwykle – tkwi w licznych szczegółach. W ciągu nieco ponad dwustu lat prawo autorskie przeszło ewolucję od narzędzia chroniącego głównie twórców literatury do obecnego stanu, w którym w zasadzie ciężko mówić o jednym prawie autorskim. Inne problemy pojawiają się w przypadku „tradycyjnych” utworów literackich, inne w branży audiowizualnej, inne w kontekście prostych, utylitarnych wytworów codziennego użytku balansujących na granicy ochrony, a jeszcze inne w bardzo dziwnym świecie programów komputerowych.
Więcej artykułów z tego cyklu
Autor